4. Bóg w świadomości ludzkiej.
1. Czasy, kiedy mniemano, że istnieją na ziemi ludy, mianowicie ludy prymitywne, które nie posiadają żadnej świadomości religijnej, żadnej wiary w istnienie jakiejś Najwyższej Istoty — te czasy już dawno minęły. W dawniejszych, lepiej mówiąc, w przestarzałych opisach podróży niektórych badaczy, a niestety i u wielu współczesnych pisarzy, można jeszcze tu i ówdzie spotkać się z twierdzeniem, że istnieją gdzieś w bezmiernych, śnieżnych pustyniach Azji Północnej, w dziewiczych lasach Afryki Środkowej lub podzwrotnikowych gęstwinach rzeki Amazonki plemiona pozbawione religii — jednakże według jednomyślnego sądu nowego i współczesnego ludoznawstwa tego rodzaju twierdzenia nie stoją już na poziomie twierdzeń naukowych i mogą być zapomniane w składzie rupieci wiedzy, wraz z wieloma podobnymi zdaniami, zmurszałymi w antykwarskim bytowaniu.
Nie było i nie ma na ziemi ludu i plemienia, który by nie miał jakiegokolwiek przekonania o istnieniu Istoty Najwyższej i nie znał jakiejkolwiek formy czci religijnej.
Oczywiście pojęcia religijne dzikich i na wpół dzikich plemion aż do przodujących kulturze narodów współczesnych są barwniejsze od kolorów światła i różnorodniejsze niż dźwięki, którymi rozbrzmiewa atmosfera Ziemi. Ale w tym jednoczą się najprymitywniejsze myśli dzikusa i najgłębsze przeczucia dzisiejszego wykształconego człowieka, że ponad i poza światem istnieje Istota Najwyższa, która wszystkim rzeczom dała początek i istnienie, jest wszystkich rzeczy celem i należy się Jej cześć religijna. Mieszkaniec, najdalej ku północy położonych tundr syberyjskich, przysłuchuje się ze strachem wołaniu tajemniczych mocy zagniewanego bóstwa, które zsyła na stepy śnieżny huragan, grożący śmiercią i zniszczeniem; mieszkaniec dziewiczych lasów Brazylii podzwrotnikowej słucha z bojaźnią ryku wielkiej burzy, kiedy duchy służące Istocie Najwyższej walczą z mocami podziemi w huku gromów i migotliwym ogniu błyskawic; ograniczony murzyn kryje się z bojaźni w szałasie z liści drzewnych, bo oto bóstwo jego kroczy po prastarych wierzchołkach dziewiczego lasu, gdy gałęzie drżą i dygoczą, a konary rozpryskują się w drzazgi pod jego krokiem. Dalekimi jak niebo od ziemi są owe słabe przebłyski świadomości o Bogu od tych wzniosłych, jasnych, słonecznych słów: „Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię Twoje, przyjdź królestwo Twoje. Bądź wola Twoja, jako w niebie tak i na ziemi!“ A choć różne mogą być formy świadomości religijnej, to jednak wszyscy ludzie zgadzają się co do wiary w istnienie mocy nadziemskich.
2. Ten zaś fakt wymaga koniecznie wyjaśnienia. Cóż jest podstawą tej ogólnej wiary, tego zgodnego przekonania o istnieniu Istoty Najwyższej? Czy ta wiara jest pomyłką, kłamstwem lub złudą — czy też odpowiada jej prawda, mianowicie rzeczywiste istnienie Istoty Najwyższej, która świat i wszystkie tkwiące w nim siły do bytu powołała, nimi rządzi i kieruje?
Twierdzimy, że temu zgodnemu przekonaniu wszystkich ludzi o istnieniu Istoty Najwyższej musi odpowiadać jako prawda Jej rzeczywiste istnienie.
3. Cóż nam wszelako daje ku temu twierdzeniu prawo? Czyż nie było powszechnych lub prawie powszechnych przekonań ludzkich, i czy nie ma takich, które przy bliższym badaniu okazują się jednak fałszywymi i błędnymi? Czyż cała ludzkość przez tysiące lat nie sądziła, że słońce, ukazując się o poranku na wschodzie, wznosi się po niebie w ciągu dziennego biegu, by, zakreśliwszy półkole złocistego łuku, zniknąć w zorzach zachodu? I czy to ogólne przekonanie jednak nie okazało się zasadniczo błędnym?
Czy wśród ludów zamieszkujących ziemię nie ma ogólnie prawie przyjętych zasad i przekonań porządku moralnego, które pomimo swego szerokiego rozpowszechnienia nie mogą być uważane za miarodajne, np. poglądy wielu dzikich ludów o godziwości kradzieży i rabunku w stosunku do nieprzyjaznych plemion lub o prawie do krwawej zemsty i. t. p.?
Wydaje się przeto, iż rozum ludzki może zasadniczo mylić się i błądzić, nawet wówczas, gdy przyjmuje jakieś zasady lub głosi prawdy, które ogólne i prawie ogólne zdobyły sobie uznanie.
A tym sposobem ostatecznie i ogólna wiara ludzkości w wyższe potęgi, rządzące światem, może się okazać wiarą w jakieś — nic.
4. Czy tak się rzecz ma? Czy zgodne przekonania rozumu całej ludzkości mogą faktycznie zawierać błędy i fałsze?
Nie, to jest rzecz niemożliwa. Wykażemy najpierw, że w powyżej przytoczonych przykładach o ogólnie przyjętych i rozpowszechnionych, ale mimo to błędnych przekonaniach nie o prawdy rozumowe chodzi, a następnie udowodnimy, iż nawet powszechne przekonanie może też zawierać błędy, ale nigdy wówczas, gdy chodzi o jasne i zgodne poznanie rozumu. Przekonania ludzkie mogą pochodzić z trzech różnych źródeł: albo z poznania zmysłów, albo z poznania porządku moralnego, albo z poznania rozumu, Innego źródła (pomijając oczywiście przekonania zdobyte z Objawienia nadprzyrodzonego) przekonania ludzkie nie mają.
Ludzkość przez długi czas sądziła, że Ziemia w przestworzach świata jest unieruchomiona, podczas gdy Słońce co dzień powstaje na wschodzie, a znika na zachodzie, wszakże nie było to przekonanie oparte na jasnym poznaniu rozumu, lecz na spostrzeżeniu zmysłowym.
Że istnieją wśród ludzi bardzo rozpowszechnione obyczaje i zwyczaje, względnie nadużycia i występki, nie jest to wynikiem jakiegoś czystego poznania rozumu, lecz skutkiem namiętności i skłonności natury ludzkiej zepsutej i spaczonej złym wychowaniem. Ale w obu wypadkach nie ma mowy o poznaniu umysłowym.
5. Należy zatem bezwarunkowo zgodzić się z tym, że zmysły nasze mogą się mylić i wskutek tego i przekonania oparte na spostrzeżeniu zmysłowym, względnie na pomyłkach zmysłowych, mogą być całkowicie błędne. Mniemanie o nieruchomości Ziemi i codziennym obrocie wokoło niej Słońca polegało na optycznej pomyłce i było zatem mniemaniem błędnym. Następnie należy również zgodzić się z tym, że serce ludzkie jest skłonne do popędów niemoralnych i namiętności, i wskutek tego poglądy moralne, oparte na takich popędach i namiętnościach, mogą być całkowicie błędne.
Przekonanie o słuszności zemsty i krzywdy, wyrządzonej wrogom, opiera się na niemoralnej skłonności serca ludzkiego i wskutek tego jest całkowicie fałszywe.
Jedynie, gdy rozum ludzki przychodzi do jasnego i ogólnie przyjętego poznania, nie może ono i nie powinno być błędnym. Dlaczego nie?
Zmysły mogą się mylić — ale ich błąd może być naprawiony: właśnie przez lepiej oświecony rozum.
Serce ludzkie może się mylić, gdy da się unieść popędom i namiętnościom — ale błąd jego może być naprawiony: znowu przez lepiej pokierowany i oświecony rozum.
Ale powiedz mi: kto mógłby naprawić rozum, gdyby i on w ogólnie przyjętym przekonaniu podlegał błędowi?
Człowiek nie posiada nic wyższego ponad rozum; nie ma nic, co by mogło wznieść się wyżej ponad tę najwyższą jego potęgę i rzec mu: błądzisz — marą jest to, w co wierzysz.
Znowu stajemy na jednym z punktów, gdzie by należało powiedzieć, że najwyższy dar i władza człowieka stają się dlań przekleństwem, jeśli jest prawdą, że rozum mógłby się pomylić, przyjmując ogólnie przyjęte prawdy.
6. Powszechna wiara w Boga pochodzi nie z prostego poznania zmysłów; bo gdyby jedynie stąd pochodziła, w pewnych okolicznościach mogłaby się stać pomyłką.
Powszechna wiara w Boga nie pochodzi również z niemoralnej skłonności lub namiętności serca; — gdyby stąd pochodziła, byłaby błędem.
Powszechna wiara w Boga pochodzi raczej już to z niejasnego przeczucia serca, już to z wyraźnego i oświeconego poznania rozumu, że wszystkie rzeczy na świecie muszą pochodzić z jednego twórczego źródła i, że ostatecznie wszystkie zdarzenia, wypadki i losy zależą od wszechwładnej Woli Bożej. I w tym nie może się mylić rozum ludzki — bo nie będzie już w takim razie przewodnikiem człowieka ku światłu, lecz potężną i nieszczęsną w skutkach przemocą, która, każąc mu poszukiwać treści świata i życia, daje mu w końcu poznać błąd i nieprawdę.
Zapewne: murzyn, bijący czołem przed poświęconym wężem, który przez ścieżkę się prześlizgnie; mongoł, padający na twarz w szałasie, aby się uchronić od wrogich mu potęg, które wyją w rozszalałej śnieżycy; hindus, wyciągający modlitewnie ręce do prastarego drzewa w olbrzymich swych lasach, w przekonaniu, że na ten widok zaświta w nim przeczucie sięgające poza świat, przeczucie Wiekuistego Boga — postępują, podług naszych wzniosłych i czystych pojęć religijnych, nierozumnie. Ale choć rodzaj ich czci religijnej może się wydać nierozumnym, jednak to, co tych biednych ludzi do tego skłania, aby we wszystkich tych wspaniałych i godnych podziwu lub przykrych i wzbudzających odrazę zjawiskach przyrody szukać jakiejś mocy nadprzyrodzonej, nie jest żadną niedorzecznością. Jest to ta sama skłonność rozumu, aby odnaleźć rzeczy i zmiennych kolei życia podstawę, która nas, ludzi stojących wyżej, zniewala do modlitwy: „Ojcze, wołam do Ciebie / Nie darmo poczucie tej nadprzyrodzonej siły i potęgi jest tak głęboko zakorzenione w duszy ludzkiej! Wprawdzie przejawy poczucia tego mogą być zaćmione lub czasem spaczone dziwacznie, lecz ziarno jego treści musi, powtarzam musi, być prawdziwym ze względu na godność rozumu ludzkiego: a więc musi być Istota Najwyższa, musi istnieć Bóg!